Strona główna | |
Powieści | |
SherwoodJedyny smok, jakiego widział Match, nie miał nawet skrzydeł, nie pilnował skarbca i nie porywał dziewic, chyba że przypadkiem. Była to bestia drapieżna, śmierdząca i głupia. Jechali do młyna. Dotarły właśnie wieści, że młynarz, mimo panującego w okolicy głodu, nie kwapi się do oddawania należnej mąki, nie zaniedbując za to skrzętnego odkładania worków, które pobierał od chłopów za swe usługi. Owszem, było to jego zwyczajowe wynagrodzenie, pierwszą jednak powinnością pozostawało dostarczanie należnej daniny. Później dopiero mógł pomyśleć o swych własnych potrzebach. Szeryf postanowił przywołać go do porządku. Droga do młyna wiła się wśród bagien, przekraczając je gdzieniegdzie. Podkowy dudniły po okrąglakach, z których ułożona była trasa w bardziej podmokłych miejscach. Przejechali przez mostek nad płytką rzeczką. Match spojrzał w dół, spodziewając się ujrzeć żółty piasek pod wartką, czystą wodą. Zdziwił się. Woda płynęła mętna, nie było widać dna. Zupełnie jak po wiosennych roztopach, a przecież poziom rzeczki był niski, taki jak zwykle o tej porze. Nie padało od wielu dni.
Ruiny starego klasztoru były jeszcze w całkiem niezłym stanie. Mury kaplicy i refektarza, zbudowane z solidnego, wapiennego kamienia, wypełniane gdzieniegdzie prawdziwą, wypalaną cegłą, starczały wprawdzie mocno wyszczerbione, lecz w zabudowaniach gospodarskich ostały się jeszcze belki stropu. Ruiny znajdowały się na uboczu, z dala od głównych traktów. Od lat służyły wprawdzie okolicznym mieszkańcom za źródło budulca, lecz niedogodne położenie i wynikające stąd trudności z transportem sprawiły, że dewastacja wciąż nie była zbyt posunięta. Ponadto cieszyły się złą sławą. Opowiadano, że były siedliskiem mnichów-rabusiów, którzy więcej czasu poświęcali łupieniu kupców na traktach niż modlitwom. Nie mylono się; za swe niecne postępki zostali ekskomunikowani, co nie przeszkodziło im w kontynuowaniu owego procederu, aż do dnia, gdy zabudowania stanęły w ogniu. Klasztor spłonął, mnisi rozproszyli się po świecie. Powiadano, że dosięgła ich klątwa, że to piorun z jasnego nieba poraził plugawców, że w szalejącym żywiole, którego nikt nie mógł ugasić, Pan dał im szansę oczyszczenia grzesznych dusz. Prawdziwa przyczyna, jak zwykle przy takich wypadkach, była bardziej prozaiczna - pożar zaczął się od woskowej świecy, pozostawionej przez nieuwagę po mszy w kaplicy. Braciszkowie bowiem solennie odprawiali nabożeństwa, gdy tylko pozwalały im na to codzienne zajęcia. | |
Nota wydawcy | |
ISBN: 83-917904-5-2
Twórcza i fascynująca interpretacja legendy o Robin Hoodzie i jego towarzyszach. Historia wyrzutka, który staje się ludowym bohaterem, później zaś zniszczy własną legendę. W wiele lat po rozbiciu grupy banitów do Sherwood przybywa Jason, szuler i oszust, który ma nieszczęście zagrać w kości z niewłaściwym człowiekiem. W leśnym klasztorze Jason spotyka Matcha, niegdyś towarzysza Robin Hooda, i stopniowo odkrywa ciemną stronę legendy, a jego niezwykły talent podsuwa mu wizje przyszłej zagłady. Powieść pełną garścią czerpie z materii historycznej, zarazem jednak przetwarza motywy współczesnej pop kultury - jest zainspirowana serialem "Robin of Sherwood" w reżyserii Iana Sharpa - by w pełni wydobyć mroczne aspekty przeznaczenia, które stało się udziałem banitów z Sherwood. Barwne epickie fantasy, pełne odniesień do tradycji sowizdrzalskiej i Polski przełomu XX wieku. | |
Pierwsze wydanie | |
ISBN: 83-85290-11-7
Sherwood... tu trzeba umieć dobrze wywijać mieczem, znakomicie strzelać z łuku, nie wolno bać się smoka, czy nawet niewyrośniętego gryfa. Jeśli chce się przeżyć... Nic nowego pod słońcem? A jednak... precyzja, z którą autor opisuje zdarzenia, cięty, czasami rubaszny humor i umiejętność oddania specyficznego nastroju, charakteru, a nawet zapachu tego świata, sprawiają, że kiedy raz tu trafimy, pragniemy więcej, i więcej, i więcej.... | |
Recenzje | |
| |
Strona główna | |
design by a.mason |